Nie dokonam odkrycia, jeśli powiem, że żyjemy w czasach nadmiaru. Objawia się on w przedmiotach, którymi się otaczamy, informacjach, które otrzymujemy, jedzeniu, które spożywamy, obrazach, które przewijamy, czynnościach, które wykonujemy, słowach, które wypowiadamy, myślach, które stwarzamy, kontaktach, które nawiązujemy, oczekiwaniach, które stawiamy przed sobą i innymi, potrzebach, które kreujemy, rezultatach, które produkujemy, celach, które mnożymy i kaskadujemy …
A gdyby tak cały ten nadmiar zamienić na jeden prosty, wymowny i wystarczający cel naszego bycia i działania. Taki, który mieści się w jednym zdaniu. Taki, który potrzebuje tylko jednego i tego samego, żeby był zrealizowany … człowiek człowiekowi człowiekiem.
Jak wyglądałyby nasze miejsca pracy, gdyby w każdym z nich na pierwszym miejscu stawiany był człowiek. Gdyby jedynym kryterium podejmowanych każdego dnia decyzji był dobrostan człowieka, ilość „wyprodukowanego” dobra, okazanego szacunku, darowanego zaufania, udzielonej pomocy, przekazanego wsparcia.
Niezależnie od kontekstu, poglądów, przekonań, wartości, nastroju, statusu – niezależnie, jak bardzo byśmy starali się tę perspektywę zniekształcić, zbagatelizować, pominąć, odrzucić – zawsze na początku i na końcu człowiek napotyka człowieka.
Chciejmy zauważyć, że za każdą nawet najmniejszą transakcją, decyzją, działaniem stoi człowiek. Ten, który daje, bierze czy w efekcie otrzymuje, a wymiary te nieustająco się przenikają i wymieniają.
Jesteśmy sobie dani, czy nam się to podoba czy nie. Nie możemy się obyć bez wzajemnych relacji i interakcji. Występujemy w roli klienta, współpracownika, partnera, przełożonego, podwładnego, dostawcy, doradcy, przechodnia, sąsiada, kierowcy, pasażera, pacjenta, obsługującego czy obsługiwanego.
Skoro nasze współistnienie jest tak bardzo nieuniknione, to może warto zwrócić uwagę na naszą intencję, z jaką podchodzimy do siebie samych i drugiego człowieka. Okażmy więcej serca człowiekowi w nas samych, włóżmy więcej wyobraźni w to, co mówimy do siebie wzajemnie i co sobie wzajemnie sprawiamy.
Gdyby istnieniu każdej firmy, niezależnie od branży, modelu czy skali działania, przyświecał tylko jeden cel – człowiek człowiekowi człowiekiem…
Jakie rezultaty w efekcie takiej postawy osiągaliby liderzy, zespoły, klienci, organizacje, społeczności, narody?
Co każdego z nas zatem powstrzymuje od bycia człowiekiem? Co zapomnieliśmy ważnego o sobie? Czego nie dostrzegamy w sobie i przez to nie zauważamy w innych?
Kończę tę refleksję moim ulubionym cytatem z książki „Esencjalista” Greg’a McKeown’a:
„Co by się stało, gdyby społeczeństwo zachęcało nas do rezygnacji ze stylu życia trafnie opisywanego jako wykonywanie znienawidzonej pracy, w celu kupienia niepotrzebnych rzeczy, za nie swoje pieniądze, w celu zaimponowania ludziom, których nie lubimy”
Pamiętajmy, tylko i aż 3 słowa – Człowiek – Człowiekowi – Człowiekiem